Dawno nic nie pisałam, plany na post miałam niesamowite a tu kicha :P. Tak więc prosto dzisiaj, nawet bardzo.
Takie danie jak dzisiejsze powstaje zwykle kiedy kilka dni pod rząd powstają nowe 'potrawy' i z każdej zalega odrobinka w lodówce. Ewentualnie zrobiliście coś dawno i niedługo trzeba będzie wyrzucić.
Śmieciodanie* vel Resztkożarcie* :)
Składniki:
Ugotowany kilka dni temu w nadmiarze makaron
Przygotowane kilka dni wcześniej kotlety sojowe (natarte przyprawą do kurczaka przed usmażeniem, oczywiście wcześniej ugotowane w bulionie)
Zrobiony wczoraj seitan (który trochę się nie udał ale jest zjadliwy), warzywa zapiekane razem z seitanem (wg przepisu)
Sos pomidorowy ze słoika
Resztki z puszek (u mnie cieciorka =3)
Przyprawy
Przygotowanie:
Płuczemy makaron pod bieżącą, ciepłą wodą i wrzucamy na patelnię, polewamy sosem pomidorowym. Dodajemy warzywa od pieczenia seitanu (marchewka, cebula, cieciorka). Kroimy kotlety sojowe i seitan w kosteczkę, wrzucamy na patelnię. Smażymy trochę, przyprawiamy i wrzucamy na talerz. Można posypać świeżymi ziołami, np. bazylią, lubczykiem...
Prawda, że proste? :P
Co do seitanu to coś zrobiłam źle (nie do końca stosowałam się do instrukcji i robiłam na 'mniej więcej') i ostatecznie wyszła taka gąbeczka xD. Tak, czy inaczej nie zważajcie na moje niepowodzenie w tej kwestii (które zamierzam naprawić, przy kolejnym podejściu za jakiś czas) i spróbujcie przepisu. Cały czas nie mogę przestać się zachwycać nad pracą włożoną w wykonanie tego tutoriala dla wygody innych, jesteście wspaniali (Zenona i jej mąż oczywiście ;])
Tak poza tym to oczywiście dalszy ciąg truskawek.
Ponieważ od jakiegoś czasu kręci się mi w głowie miętowym uderzeniem to przy każdej wizycie w każdym sklepie przeszukuję dział z ziołami w poszukiwaniu tego właśnie krzaka. Dziś mi się udało i pierwsze, delikatne użycie.
Ten koktajl, przy miksowaniu wrzucamy kilka liści mięty. Podajemy z kostkami lodu.
Banał ale TOTALNIE orzeźwia, także polecam.
Niedługo coś zupełnie odmiennego, bez truskawek, za to z miętą.
I jeszcze kolejny przepis z książki "Zaskakujące Tofu".
(tak, wiem, że obiecuję już od wieków to wszystko ale... no nie mogę się ogarnąć jakoś i zmusić do ruszenia...)
Dobra, to tyle.
Pozdrawiam, Orzeźwiona Cottie
*to wcale nie jest tłuste, wbrew wyglądowi, prawie w ogóle nie używałam oleju
tak bo zawsze z niczego można wyczarować COS:P
OdpowiedzUsuń~Miss Weg, tak, będę promować tę myśl :)
OdpowiedzUsuńPrzybiegłam zwabiona miętą :)) Cottie litości póki moja nie zwiędła ;)) Koktajle z miętą mniaaaaaaaaaam :) Kilka listków a w buzi niczym po gumie do żucia :) Ja robiłam w opcji banan , woda , mięta .
OdpowiedzUsuńŚciskam ;P
~Vegejustyna, postaram się jutro, dobrze? ;)
OdpowiedzUsuńChociaż nie wiem co z tego wyjdzie, dzisiaj rodzice wrócili z zakupów i zapełnili zamrażalnik (zgadnij czym...) a ten jest mi niezbędnie potrzebny ^^;.
Resztkożarcie nie pasuje :D To jest zdecydowanie za dobre by nazywać to resztkożarciem :D
OdpowiedzUsuń~Arvén, o tak, to było pyszne :D. A dziś popołudniu będzie 'one more time' ;P
OdpowiedzUsuńoch, fantastyczne nazwy na takie potrawy - mnie się podoba bardziej resztkożarcie :)
OdpowiedzUsuńRobię pewnie raz na tydzień, właśnie z resztek całego tygodnia podobne.
Pozdrawiam
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
www.efektnimbu.blogspot.com
~Mnemonique, resztkożarcie nawet bardziej pasuje, bo to była niezła wyżerka :P.
OdpowiedzUsuńTakie uniwersalne, prawda? ;)