Kontakt

Jeśli macie jakiekolwiek pytania, sprawy, propozycje - piszcie:
e-mail: cottien@gmail.com
gg: 8279084

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Przekąska na Sylwestra

Dość długo się nie odzywałam, po prostu nie było dobrej okazji. Życie płynie niby powolutku a tu nagle koniec roku nadszedł, nie wiadomo nawet kiedy. Powinnam wziąć się za naukę... wybitnie mi się nie chce. Za to gotować... też mi się nie chce ;). Nie no, żartuję. Na święta upiekłam 3 ciasta (dwa makowce i szarlotkę) i pierniczki choinkowe w jedno popołudnie, nie można mi zarzucać lenistwa (no dobra, kto mnie zna, ten może - do 16. leżałam w łóżku z herbatką owocową i czytałam książkę, dlatego dopiero koło 17 wzięłam się za pieczenie, mama dostawała szału). Teraz, jako że już kilka dni po świętach i zdążyłam już zapomnieć o bigosie i pierogach, czas na kolejną, sylwestrowo-noworoczną wyżerkę. I tak szukając wszędzie inspiracji (po tych jenternetach całych i w odmętach mojego komputra) coś (wolicie nie wiedzieć co konkretnie) przypomniało mi o jednej potrawie, którą koniecznie chciałam się z Wami podzielić. Jestem jedną z tych szczęściarzy, którzy mieli okazję jeść wegański ser. Nie każdy wegański śmiertelnik ma taką okazję w swoim życiu. Kupiłam sobie na mikołajki chyba paczuszkę sera z ziołami firmy VeganLine i znowu go testowałam. Zrobiłam z nim coś niesamowitego - jeśli tylko będziecie mieli wegański ser spróbujcie zrobić to samo, mniam!

Ser KFC
Składniki:
ser wegański (np. VeganLine, Sheese, Cheezly)
oliwa
ulubione przyprawy (u mnie głównie papryka słodka, przyprawa do gyrosa)
mąka
mleko sojowe
proszek do pieczenia
płatki śniadaniowe kukurydziane (sprawdźcie skład, czy są wegańskie)
Przygotowanie:
Do miski wsypujemy przyprawy, zalewamy około 3 łyżkami oliwy i dokładnie mieszamy, dodajemy pokrojony na nieduże kawałki ser i mieszamy tak, aby każdy kawałek sera był dokładnie umaczany. W wysokim naczyniu robimy dość gęste ciasto naleśnikowe. Płatki kukurydziane rozgniatamy wałkiem kuchennym. Na głębokiej patelni rozgrzewamy dużą ilość tłuszczu. Kiedy olej będzie już gotowy maczamy kawałki sera w cieśnie naleśnikowym a następnie obtaczamy w płatkach kukurydzianych i wrzucamy na patelnię. Smażymy niezbyt długo z obu stron a następnie przerzucamy na papierowy ręczniczek. Danie najsmaczniejsze na ciepło, od razu po przygotowaniu, z musztardą i ketchupem, jednak można też spokojnie odgrzewać w piekarniku albo mikrofali. Ale tylko bezpośrednio po usmażeniu ser jest rozpuszczony i CIĄGNIE SIĘ! Bardzo polecam :)

Muszę jeszcze tylko przetestować tosty z opiekacza, zobaczymy jak tam ser będzie się zachowywał :).

Dobra, idę się uczyć, w końcu jest moja godzina nauki :P

Szczęśliwego Nowego Roku 2013. Oby każdy nadchodzący rok był lepszy od poprzedniego :).
Pozdrawiam, Chora Cottien

sobota, 15 września 2012

To się chyba nazywa 'reklama'...

Kilka kwestii, o których warto wspomnieć:
Za tydzień, 23. września odbywa się prowadzona przeze mnie akcja Ciasto w Miasto, serdecznie Was wszystkich zapraszam!
Generalnie chodzi o to, że sprzedajemy wegańskie słodkości a zebrane pieniądze idą na zwierzaki :). Można też zgłosić się do przygotowania, wystarczy napisać maila na adres karolina.a@viva.home.pl
Akcja odbywa się w Warszawie, w restauracji Surya :).
Więcej szczegółów tutaj. i na fanpage'u Ciasto w Miasto

6. października odbywa się Veggie Parade w Krakowie, na które się z resztą wybieram :). Super idea generalnie, trzeba pokazać ile nas jest, że jesteśmy siłą :). Po paradzie odbędzie się festyn, zapowiada się dużo atrakcji... Przybywajcie tłumnie i głoście dobrą nowinę dalej:)

Do tego polecam Wam głosowanie w konkursie na miss wegetarian! Wszyscy uczestnicy są do obejrzenia tutaj.

Niebawem postaram się wrzucić jesienne przepis :)

Pozdrawiam, Cottie :)

czwartek, 6 września 2012

Zapiekanka warta grzechu!

Szybciutki post, bo muszę wracać do nauki, ochrona przyrody sama do głowy nie wejdzie...
Pracuję teraz sporo i na niewiele rzeczy mam czas, opuściłam się na bloggerze, nie piszę od 2 miesięcy tutaj, nie wspomnę już o setkach nie przeczytanych postów innych blogerów :(... Ale dzięki tej pracy mogę sobie pozwolić na zakupy w sklepach z wegańską żywnością, wcześniej raczej tego nie robiłam...
W każdym razie do tej pory spróbowałam bitej śmietany sojowej w sprayu*, wegańskich lodów rożków no i dzisiaj kupiłam karob i sery...Teraz  właśnie o tym serze wegańskim będzie...
Od bardzo niedawna w Evergreenie dostępna jest nowa marka, o której do tej pory nigdy nie słyszałam: Veganline! Mamy 5 smaków do wyboru, ja zdecydowałam się na mozarellę i naturalny. Słyszałam z różnych źródeł, że są świetne i nie mogłam się już doczekać aby dostać je do łapek własnych... Dziś po pracy odebrałam swoje produkty z siedziby Evergreenu i popędziłam do domu, żeby jak najszybciej wypróbować! Tylko co by tu zrobić? Pierwsza myśl - pizza. Niestety ciasto drożdżowe zbyt długo się robi a ja byłam głodna. Stanęło więc na zapiekance makaronowej (trochę natchnęła mnie Olga). I dobrze, bo wyszła nieziemska :)

Zapiekanka makaronowa (porcja dla dwóch osób albo dla jednej na dwa dni ;]) 
Składniki:
200 gram makaronu świderki, najlepiej razowego a jak się da to i tri-colore ;)
1/2 opakowania przecieru pomidorowego (zużywanie 'końcówek' z lodówki)
1/2 - 3/4 puszki kukurydzy
1 duża cebula
1 ogromny ząbek czosnku
10-12 pomidorów suszonych, z oleju
olej, woda
przyprawy (papryka, kurkuma, miks do gyrosa, odrobina natki pietruszki suszonej i suszonego lubczyku, pół kostki bulionowej), ziarna słonecznika i mielone siemię lniane
ser wegański mozarella
+ dowolne ulubione dodatki
Przygotowanie:
Gotujemy makaron wg przepisu na opakowaniu (jeśli wyjdzie trochę za twardy - to nic, wystarczy zrobić trochę rzadszy sos i dłużej zapiekać), odcedzamy i przekładamy do żaroodpornego naczynia, polewamy olejem od pomidorów (aby kluski się nie sklejały), posypujemy kukurydzą, słonecznikiem i siemieniem, mieszamy. Siekamy cebulkę i podsmażamy ją do zarumienienia na niedużej ilości oleju, dodajemy pokrojone pomidorki. W garnku przygotowujemy sos: wlewamy przecier, wrzucamy kostkę bulionową, kiedy zacznie się lekko gotować dodajemy trochę wody, przyprawy i zawartość patelni, dusimy 5 minuty, następnie wrzucamy przeciśnięty przez praskę czosnek i gotujemy na małym ogniu przez kolejne 2 minuty, przelewamy do makaronu. Wszystko razem dokładnie mieszamy, na końcu posypujemy startym serem. Wkładamy do piekarnika i zapiekamy przez około pół godziny w temp 180 stopni.

Co do samego sera (mozarella)... Jest specyficzny. Kiedy otwiera się pierwszy raz opakowanie czuć zapach ewidentnie serowy! Wiem, bo moja rodzina je ser, mam porównanie. Natomiast później czuć zapach jakby masła, bardzo specyficzny i TŁUSTY. Nie wiem jak zapach może być tłusty ale NAPRAWDĘ jest. Co do smaku... na surowo zupełnie mi nie odpowiada, natomiast po upieczeniu jest smaczny. Myślę, że byłby genialny, gdyby po utarciu wymieszać go z przeciśniętym przez praskę ząbkiem czosnku, stałby się bardzo wyrazisty :). Co do konsystencji - jest dużo lepszy niż inny ser dostępny w Evergreenie (który miałam kiedyś możliwość wypróbować), jest twardy, dobrze się trze, tylko odrobinę łamie w dłoniach. Po upieczeniu niestety nie ciągnie się, nie topi się też zbyt ale to może wynikać u mnie z trochę zbyt wysokiej temperatury na początku pieczenia.
W każdym razie póki co ten produkt w skali od 1 do 5 ma u mnie 3,5. Jutro w pracy poddam go próbie mikrofali, zobaczymy co z tego wyjdzie. Pojutrze prawdopodobnie będę męczyć ju ser naturalny.

Na koniec dwa zdjęcia - śmieszna kawa bananowo-czekoladowa, smaczna ale dziwną formę przybrała (a wszystko przez różnicę gęstości! jak ona śmiała?!), oraz moja propozycja bento na konkurs, jak łatwo można się domyślić nie wygrałam :P.
No dobra, dość już zawracania Wam głowy...
Pozdrawiam i do następnego posta, Cottien

Ah! Prawie zapomniałam! Dziękuję za to, że mnie obserwujecie mimo moich pewnych oczywistych wad :). Dziękuję, że pojawiają się nowe osoby, które mnie obserwują... Mam już 50 śledzących mój blog na bloggerze a niedawno na facebooku 'dobiłam' (raczej Wy dobiliście :]) do 200 like'ujących... WIELKIE DZIĘKI, Kocham Was :)

sobota, 7 lipca 2012

Na upały - Zupa dla ochłody

Nie znoszę dobrze upałów, moimi porami roku są zima i wiosna. W lecie się nie odnajduję - żar leje się z nieba, pot z czoła, wszędzie komary, nigdzie nie widać ratunku... Ale jakoś trzeba sobie radzić, żeby się nie ugotować i dlatego właśnie czasami przygotowuje się takie dania jak to: Zupa jagodowa! Dobra na ochłodę, dobra na lekki posiłek, bez stania nad garami... Pycha!

Zupa jagodowo-owocowa:
Składniki:
Sok jagodowy (coś w tym stylu)
banany
brzoskwinie
maliny
makaron
Przygotowanie:
Zupę robimy z gotowego soku jagodowego - zwykle przygotowuje się go na zimę (idealny na przeziębienia), jednak w lecie także się przydaje ;). Aby go przygotować należy wrzucić do połowy słoiczka jagody, zasypać odrobiną cukru i zalać prawie do pełna wodą. Zakręcić, słoiki zagotować i odstawić na jakiś czas.
Gotujemy makaron wg przepisu. Kiedy wystygnie nakładamy go do naczynia, następnie dodajemy pokrojone na kawałki brzoskwinie i banany, dorzucamy malin a na końcu wszystko zalewamy sokiem jagodowym :).

No dobra, to na zakończenie jeszcze kilka zdjęć
Mój tata uwielbia grzyby...
Koktajl jagodowy!
Kolejne zdjęcie z 'ogrodu', moje
przepyszne pomidorki!
'Ogrodowa' truskawa!
Świeży groch <3
Kawa mrożona
I to by było dzisiaj na tyle, pozdrawiam, Cottie

poniedziałek, 2 lipca 2012

Kuskus zapiekany to obiad doskonały

Zakochałam się w kaszy kuskus, jest po prostu obłędna :). Zaczęłam od sałatki kisir, teraz kolejna odsłona:
Kuskus zapiekany w sosie pomidorowo - owocowym
Składniki
trochę ponad 1/2 szklanki kaszy kuskus
trochę ponad 1/2 szklanki wrzątku
przecier pomidorowy i koncentrat pomidorowy
1 cebula
1/4 puszki kukurydzy
1/5 puszki fasoli czerwonej
1/4 puszki ananasa krojonego
4 połówki brzoskwinek z puszki
oliwa, przyprawy (bazylia świeża, przyprawa do ziemniaków ;], przyprawa do gyrosa, papryka, kurkuma)
Przygotowanie:
Kaszę kuskus zalewamy wrzątkiem, mieszamy i odstawiamy do napęcznienia. Cebulę kroimy, wrzucamy na patelnię z rozgrzaną oliwą, smażymy trochę, następnie dodajemy przecier i koncentrat pomidorowy, dusimy kilka minut, później wrzucamy kukurydzę, fasolę, ananasa i brzoskwinie, dusimy jeszcze jakiś czas na średnim ogniu, następnie przyprawiamy. Zdejmujemy z ognia, łączymy z kuskusem, przekładamy do naczynia żaroodpornego i wstawiamy do piekarnika na 25 minut, zapiekamy w temperaturze około 200 stopni.
Porcja wychodzi mniej więcej dla dwóch, bardzo głodnych osób ;).
Pamiętajcie, żeby sos był dość rzadki, ponieważ kuskus w trakcie zapiekania wchłonie jeszcze z niego wodę.

Ah, zapomniałabym prawie. Po prawej stronie bloga widoczny jest pewien banerek - jest to odnośnik do nowo powstałej strony zrzeszającej wege blogi kulinarne (i nie tylko!). Można tam robić akcje jak na durszlaku, można się integrować :). Jakby co to mnie znajdziecie tutaj :). Rejestrujcie się wszyscy aby być na bieżąco ze wszystkimi przepisami :). Aby dołączyć nie trzeba mieć bloga. Jeśli kiedykolwiek mieliście taką sytuację, że na jakimś blogu pojawił się fajny przepis a po jakimś czasie nie mogliście go znaleźć - ta strona jest na pewno dla Was :).

Pozdrawiam!

wtorek, 26 czerwca 2012

Sałatka owocowa

Dzisiaj przyjechała do mnie koleżanka na naukę - trzeba było ją ugościć no i zrobić przekąskę na milszą naukę :). Padło na sałatkę owocową :)
Składniki:
3 połówki brzoskwiń z puszki (tyle mi zostało z innego obiadu, jak macie więcej to śmiało :])
1,5 pomarańczy
3 kiwi
orzechy włoskie, pestki słonecznika
kilkanaście świeżych truskawek
2  duże garści jagód
sok z cytryny
Przygotowanie:
Wszystkie owoce myjemy. Do miski wrzucamy jagody, słonecznika, pokruszone w dłoniach (i ewentualnie sparzone) orzechy, pokrojone brzoskwinie, obrane i pokrojone kiwi, oraz pomarańcze, odszypułkowane i pokrojone truskawki. Wszystko kropimy sokiem z cytryny i mieszamy. Wstawiamy do lodówki na kilkanaście minut aby sałatka cała przeszła smakiem.
Ja swoją porcję zjadłam z wegańską galaretką cytrynową i agrestową :). Na zdjęciu tego nie widać ale to ta porcja po lewej :P

Uwielbiam lato (ale nie bardzo gorące, tylko takie jak teraz) :]. Jutro jadę na zakupy na Hale Banacha - obłowię się w owocach i różnych ziarnach, kaszach... Po prostu kocham!

A, trzymajcie za mnie jutro kciuki - mam bardzo ciężki egzamin z biologii, mało kto go zalicza, wielu studentów podchodziło do niego po kilka razy...

Pozdrawiam, Cottie
PS. Wpadajcie na Vegespot.pl, fajną stronkę dla vegebraci :).

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Coś intrygującego i smacznego

Od dawna mnie kusi...
Sałatka Kisir (trochę podobna do Tabuleh)
Składniki:
UPS, ostrość złapana na Maciejki ;P
1 szklanka kaszy kuskus
2-3 papryczki pepperoni (ja użyłam 1, ze słoiczka, z zalewy)
6 dymek (ja użyłam 3 dłuuuuugie)
1/2 pęczka natki pietruszki (u mnie 4-5 'łodyżek')
1/4 pęczka mięty (u mnie po prostu garść liści ale trochę za mało dałam)
2-3 pomidory (u mnie 1,5)
1 łyżka koncentratu pomidorowego
sól, pieprz, zmielony kmin rzymski, 1/2 łyżeczki ostrej papryki (ja zastosowałam słodką),
1/4 szklanka oliwy (dałam mniej)
sok z 2-3 cytryn (jedna mała wystarczyła)
Przygotowanie:
Kuskus zalewamy szklanką gorącej wody, pozostawiamy by napęczniał. W tym czasie myjemy i drobno kroimy papryczkę, dymki, natkę i miętę. Pomidory kroimy w małą kostkę (można je wcześniej sparzyć i zdjąć skórkę ale ja nie lubię takich, mają zupełnie inny smak :/). Napęczniałą kaszę łączymy z koncentratem pomidorowym, przyprawiamy solą, pieprzem, kminem i papryką. Mieszamy, wrzucamy zieleninę, dymki i pepperoni. Na koniec dodajemy pomidory, wlewamy oliwę i sok z cytryny. Mieszamy jeszcze raz, odstawiamy do lodówki na 30 minut.

Danie bardzo przyjemne, szybkie w przygotowaniu (zrobienie zajęło mi około 20 minut), bardzo smaczne i całkowicie orzeźwiające :). W mojej wersji na pewno jest mniej ostre niż oryginał (choć i tak nieźle daje po podniebieniu). Mogłoby być tylko trochę bardziej miętowe, muszę następnym razem (niebawem! jak tylko mięta jeszcze podrośnie) dodać więcej mojego ulubionego zioła ;)

BTW co ja tu robię o 7 rano?! Powinnam powtarzać przed egzaminem, który mam o 11:00 a wstawiam przepis na bloga... =D
BTW2. Roślinożerka wstawiła przepis na mrożone kawy, klasyczną dziś w nocy piłam i mówię Wam, rewelacja! Jak mało kiedy pijam kawy, tak ta mi bardzo smakowała :)

Pozdrawiam, Cottie

środa, 6 czerwca 2012

Randomowe obiady


Takie tam, obiadowe, słabej jakości. Nawet nie wiedziałam, że tyle tego jest. To są takie dania, do których wstyd dać przepis ale fajnie w sumie pokazać, że nie je się ciągle tego samego ;P. Połowy dań już nie kojarzę, jednak spróbuję przynajmniej większość opisać...
Smakowite maczanki,
nazwa inspirowana z książki
"Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" :P
Z tego co widzę, to jest to zupa pomidorowa z
makaronem ryżowym :P


Hot Dog, apetyt na niego naszedł mnie
po Cooking Clash :P
Kotlety sojowe z sosem, sałatka
i ziemniaki
Obiad na ciężkie studenckie chwile :P
Sałatka z sosem tzatziki


Zapiekana cieciorka z warzywkami
Świeże warzywa i składnik X
Marchewkowa pasta kanapkowa?
Czerwone naleśniki bez jakiegokolwiek
czerwonego barwnika!

Sushi mnie na zajęciach
Danie w stylu 'że niby chińskie'


Szczawiowa! Jedna z najlepszych
zup na świecie :)
Danie inspirowane "Słonecznym Risotto"
Roślinożerki :)
Psikus zrobiony rodzicom - tego samego
dnia co oni piekli schab ja zrobiłam seitan :D
Siostra się nabrała :D























































Ponownie przepraszam za jakość zdjęć... Niektóre były robione telefonem

Mam nadzieję, że się podoba :)
Cottien

wtorek, 22 maja 2012

Dla Kawosza

Gdy mamy przed sobą ciężki dzień
Gdy trzeba dodatkowej dawki energii a świeżo wyciśnięte soki nie chcą nas pobudzić
Gdy mamy po prostu ochotę
Gdy znudzi nam się mała czarna
Gdy nie mamy ochoty latać do kawiarni a w domu nie posiadamy profesjonalnego ekspresu do kawy
...
Caffe Latte
Składniki:
100 -150 ml mleka sojowego [2/3 szklanki]
kawa (w sumie dowolna)
1/3 szklanki wody
cukier (chyba że macie słodkie mleko z biedronki, możecie pominąć)
Przygotowanie:
Robimy mocną kawę, w objętości mniej więcej 1/3 szklanki. W garnku podgrzewamy mleko do temperatury mniej więcej 60-70 stopni, nie doprowadzać do wrzenia! Przelać mleko do wysokiego naczynia, dodać potencjalny cukier i 'ubijać' mikserem przez mniej więcej minutę. Przelać naszą pianę do wysokiej i przezroczystej szklanki, następnie wlać kawę (najlepszy patent - jednorazowy papierowy kubeczek spłaszczamy, tworząc coś na kształt lejka). Na zdjęciu (marnej jakości, wiem) Latte Macchiato.

Jak się zbiorę w sobie to dodam też przepis na Cappuccino

Pozdrawiam, Cottie

piątek, 18 maja 2012

Tortille, zupa, ciastka! +

Dzisiaj w końcu post na przełamanie złej passy, trzy różne przepisy

To danie zaserwowałam na Tygodniu Weganizmu, na Potyczkach Blogerów [tutaj przepis trochę zmodyfikowany, robiłam takie też w domu i wyszły pysznie]. Przepis zainspirowany postem z bloga Kuchnia wegańska. Michu wstawia cudowne przepisy, które nieraz już próbowałam, naprawdę polecam tego bloga [jego kremy orzechowe rządzą!]
Tortille pszenne z pastą z awokado oraz pastą pomidorową
Składniki: [na raczej dużą porcję, fajne na obiad dla kilku osób]
mąka, sól, oliwa i woda
2 miękkie (!!!) awokado
1 karton przecieru pomidorowego [500g]
3 duże cebule
mieszanka kiełków
sałata, 2 pomidory, 1 ząbek czosnku, papryka, po 4 łyżki fasoli czerwonej i kukurydzy, ogórek świeży, zmielone siemię lniane, ziarna słonecznika
przyprawy [u mnie to były: przyprawa do ziemniaków, papryka słodka, kurkuma, bazylia, przyprawa do gyrosa]
oliwa
Przygotowanie:
Z mąki, wody, oleju i soli wyrabiamy bardzo ścisłe i twarde ciasto, mniej więcej takie jak do pierogów. Wałkujemy na bardzo cienki płat, wycinamy koła (np. przykrywką do garnka/patelni). Smażymy z obu stron przez chwilę na suchej patelni. [ewentualnie można użyć gotowych placków ale bez tego nie ma zabawy ;P]
Cebulę obieramy, kroimy na nieduże kawałki i smażymy na tłuszczu.
W misce rozgniatamy widelcem obrane i wydrążone awokado, dodajemy do niego 1/3 usmażonej cebuli oraz posiekany czosnek i przyprawy. [można zmiksować, zblendować]
Do pozostałej na patelni cebuli dodajemy przecier pomidorowy, kukurydzę i fasolę, dusimy przez jakiś czas mieszając co chwilę, przyprawiamy do smaku.
Umytą sałatę rozrywamy na kawałki, dodajemy pokrojone pomidory, ogórka i paprykę, kiełki, słonecznik i siemię lniane, polewamy oliwą, przyprawiamy i dokładnie mieszamy.

Na usmażone placki nakładamy krem z awokado, sos pomidorowy, nakładamy sałatkę, zawijamy i zjadamy ze smakiem :)

A to prosta zupa, z dedykacją dla Artura (Orła), bo męczy mnie o przepis. Dacie w to wiarę?

Tania i ekspresowa pomidorowa w dużych ilościach
Składniki:
kartonik przecieru pomidorowego [500 ml]
2 czubate łychy koncentratu pomidorowego
woda
2 duże cebule
1/3 pora
przyprawy [2 kostki bulionowe, przyprawa do ziemniaków, przyprawa do gyrosa, bazylia, papryka, kurkuma]
oliwa
makaron
Przygotowanie:
Kroimy i smażymy na oliwie cebule. W dużym garnku zagotowujemy wodę, dodajemy kostki warzywne, przecier, koncentrat, następnie podsmażoną cebulę oraz kawałek pora, wsypujemy ulubione przyprawy. Pozwalamy zupie trochę się gotować [ale nie doprowadzamy do wrzenia], mniej więcej 15 minut!
W drugim garnku przygotowujemy ulubiony makaron wg instrukcji na opakowaniu.
W zasadzie tyle. Można posypać po wierzchu pestkami dyni, zmielonym siemieniem lnianym i słonecznikiem, bądź polać śmietanką sojową.

Ostatnia propozycja to przepis na ciastka. Są to ciastka wyjątkowe - dostałam je na urodziny od przyjaciółki :). Jeden z milszych podarków w moim życiu :). Później wydusiłam od Martyny przepis na nie, okazał się wyjątkowo prosty i przyjemny :). Obie upiekłyśmy takie ciastka na niedzielną akcję Ciasto w Miasto :)
Ciastka czekoladowo - truskawkowe
Składniki:
Ciastka z wyglądu za każdym razem
wychodzą inne!
1 szklanka dżemu truskawkowego,
1 szklanka cukru,
1/2 szklanki oleju roślinnego,
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego,
1 łyżeczka ekstraktu migdałowego,
1/2 szklanki kakao,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
1 i 1/2 szklanki mąki,
3/4 łyżeczki sody,
1/4 łyżeczki soli
Przygotowanie:
Składniki dodać do miski i zmiksować. Formować kuleczki, które następnie należy rozpłaszczyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w 180 stopniach przez około 10 minut.
Pod linkiem w nazwie przepisu zdjęcia - na pierwszym planie ciastka upieczone przez Martynę, te trochę w tyle to moje.
Ten przepis modyfikowałam także do zrobienia ciasteczek orzechowych - nagrody za przegrany zakład ;). Ale o tym może w innym wpisie.

A właśnie, prawie zapomniałam - w majowym numerze Magazynu Vege, na 10 stronie, znajdziecie moje 4 przepisy :).

No, biorę się w końcu za pracę, sesja w końcu niedługo!
Pozdrawiam, Cottie

sobota, 7 kwietnia 2012

Najpyszniejszy keks świata!

No i znowu święta... Czas wzmożonego gotowania!
Ostatnio nie mam okazji do przyrządzania nowych dań, ciągle jem wypróbowane potrawy albo takie, które nie nadają się do opisania na bloga, bo każdy jada je na co dzień, nic odkrywczego. A jak już coś ciekawego zrobiłam to nie mogłam się zebrać za opisanie tego... I tak dni mijały aż okazało się, że ostatni post na blogu napisałam dwa i pół miesiąca temu...

Czas się przełamać. Z tej okazji przepis na przepyszne ciasto, chyba najlepsze jakie do tej pory jadłam. Dziwna sprawa z tym przysmakiem. Robiłam je wielokrotnie ale tak jakby dopiero wczoraj, po ponownym przygotowaniu, dotarło do mnie jakie jest przepyszne... No nieważne.

Herbaciany przysmak - wilgotny, b. słodki (choć z nie taką znów dużą ilością cukru), lekki i moooocno owocowy!
Składniki:
2 szklanki posiekanych bakalii (ja użyłam mieszanki keksowej + orzechów laskowych, włoskich i moreli suszonych)
2 szklanki mocnej herbaty (np. czarna z trzech torebek, długo parzona)
2 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 szklanka cukru (można mniej, dużo mniej)
[2 łyżki mleka sojowego]
olej
Przygotowanie:
Owoce namoczyć przez kilka godzin w mocnej herbacie. Po tym czasie do owoców z herbatą dodać pozostałe składniki i zmiksować. Przelać do nasmarowanej olejem formy i piec przez około 50 minut w temperaturze około 180 stopni. Po ostygnięciu można polać lukrem, np. cytrynowym ale bez jest równie pyszny :)

Ja zrobiłam mały błąd, bo wlałam wszystko do sporej, prostokątnej blaszki - ciasto jest teraz niziutkie. No ale cóż, keksówka jest zajęta teraz przez najlepszy pasztet jaki kiedykolwiek jadłam ;)

piątek, 24 lutego 2012

Ciasto RGB

Miałam takie ambitne plany... Miałam piec torty przy każdej okazji aby nabierać wprawy... Miałam. Ostatecznie z kilku (7? 8?) okazji do pieczenia piekłam tylko na dwie. Eh...

W każdym razie Ciasto RGB swoją nazwę zawdzięcza kolorom i nawiązuje do pewnego modelu przestrzeni barw. Tak to jest jak się robi niespodziankę swojemu chłopakowi fizykowi :P

Cytrynowe Ciasto RGB
Składniki:
4 szklanki mąki
1-1,5 szklanki mleka roślinnego
1,25 szklanki cukru
1 szklanka oleju [mniej więcej]
2 łyżeczki sody
barwniki spożywcze [ja użyłam (cóż za niespodzianka :P) czerwonego, niebieskiego i zielonego]
Aromat cytrynowy
Sok z jednej cytryny (ewentualnie z 1,5)
słoik dżemu brzoskwiniowego
dżem porzeczkowy do przełożenia

Przygotowanie:
W dużej misce blendujemy, następnie dodajemy wszystkie składniki poza barwnikami i miksujemy robotem. Następnie ciasto rozlewamy do trzech naczyń (np. przy pomocy łyżki do zupy - części będą równe), dodajemy do każdej wybrany kolor i ponownie miksujemy. Na wyłożoną papierem blachę wylewamy ciasto po łyżce każdego koloru w różnych odstępach, różnymi plamami, wzór dowolny :). Pieczemy około 40-60 minut w temperaturze 190 stopni. Stan ciasta sprawdzamy drewnianym patyczkiem (do szaszłyków).
Bardzo dobrze smakuje z dżemem porzeczkowym.



Ciasto jest bardzo ładne, smaczne, lekko glinowate, wilgotne, nie za słodkie. Niestety nie jest zbyt zdrowe, z powodu barwników, jednak raz na jakiś czas można sobie pozwolić na takie odstępstwo, czy zaskoczyć mile gości. Polecam :)

Cottie

poniedziałek, 13 lutego 2012

Sałatka Makaronowa

Nazbierało mi się trochę niepublikowanych przepisów... Ostatnio nie mogę zebrać się do pisania, choć bardzo bym chciała. Sporo się dzieje, sporo czasu poświęcam na rozmyślania (ja chcę normalnie spać w nocy!!!!), no i po sesji wracam do mojej kochanej literatury... W końcu mogę czytać bez wyrzutów sumienia ;).

No i zajadam takie pyszności :). Sałatka jest naprawdę pyszna, choć mi wyszła trochę za tłusta ale to kwestia zadrżenia ręki ;). Naprawdę polecam!

Sałatka makaronowa
Składniki
Makaron penne (200-300 gram?)
5-7 pomidorów suszonych, w oleju
5 kotletów sojowych (np. o smaku kurczaka; zabijcie mnie a ja nie będę umiała Wam powiedzieć, czy rzeczywiście tak smakują...)
ziarna słonecznika
1 łyżka ketchupu
1 łyżka musztardy
około 5 kropli sosu sojowego (może trochę mniej)
3 łyżki oleju od pomidorów
przyprawy (np. kostki bulionowe, pieprz cytrynowy, przyprawa do ziemniaków, papryka, kurkuma itp)
olej
Przygotowanie:
Przygotowujemy makaron i kotlety wg zaleceń na opakowaniach.
Kluski po odcedzeniu przerzucamy do miski i polewamy olejem od pomidorów. Na suchej patelni prażymy ziarna słonecznika, które następnie dodajemy do makaronu. Kotlety sojowe przed usmażeniem kroimy na mniejsze kawałki i nasączamy w marynacie z oleju i ulubionych przypraw. Podczas smażenia dodajemy pokrojone na mniejsze kawałki pomidory. To wszystko dodajemy do makaronu i dokładnie mieszamy.
Przygotowujemy sos: ‘bełtamy’ razem sos sojowy, musztardę i ketchup. Podajemy go mieszając z całą sałatką bądź w oddzielnej miseczce.
 

 Warto wspomnieć, że 19. lutego w VegeMieście odbędzie się kolejna akcja Ciasto w Miasto! Warto przyjść i spróbować ogromnej ilości pysznych słodkości :). Można także samemu coś przynieść, zwracane są koszty produkcji :)

Ja będę na 10000 % i Was zapraszam do wspólnej zabawy

Pozdrawiam, Cottien

sobota, 28 stycznia 2012

Na przekór sesji - Karnawał! Przepis nagradzany

Moi drodzy, mamy karnawał! Wprawdzie nie przepadam za takimi podziałami roku na etapy 'teraz się bawimy do upadłego', 'teraz się smucimy', gdy ktoś mi mówi jak mam się czuć ale teraz przymknę na to oko :). Już nie mogę się doczekać, kiedy w końcu skończy się sesja, zdam indeks i spotkamy się ze znajomymi :). Wtedy zaserwuję im taki oto napój



Napój zaskakujący

Składniki: (proporcje na mniej więcej 4 porcje?)

1 szklanka tapioki
woda
syrop malinowy (bądź dowolny inny, mi smakuje taki :], uważajcie na koszenilę!)
3 szklanki soku pomarańczowego
lód
cukier biały i brązowy
opcjonalnie sok z cytryny
opcjonalnie zaparzona herbata
opcjonalnie owoce do dekoracji i smaku
opcjonalnie alkohol

Przygotowanie:
Tapiokę zalewamy posłodzoną wodą i zostawiamy na kilka godzin (np. na noc). Po podanym czasie napełniamy garnek sokiem pomarańczowym i zagotowujemy (ewentualnie można użyć słodkiej wody a soku użyć tylko przy podawaniu), odsączamy kuleczki, płuczemy i dodajemy do garnka z wrzącym płynem. Gotujemy aż ziarenka staną się przezroczyste, czyli około 3-7 minut. W międzyczasie rozrabiamy syrop owocowy z zimną wodą (wg proporcji na opakowaniu) oraz ewentualnie przygotowujemy herbatę, lód i sok. Kiedy tapioka będzie gotowa odsączamy ją ponownie (w sitku bądź durszlaku o małych otworach) i od razu nakładamy do wysokich szklanek (mniej więcej do 1/4 - 1/3 wysokości naczynia), następnie dajemy 2 kostki lodu, zalewamy sokiem, później herbatą (z sokiem cytrynowym), na końcu syropem owocowym, dodajemy owoce do ozdoby (malinki na przykład?). Napój gotowy :).
Można zamienić go na drinka dodając np. odrobinę wódki (smakowej, cytrynówki, w zasadzie dowolnej), likieru Curaçao bądź vermouthu :).


Przepis zainspirowany herbatą bąbelkową, bardzo orzeźwiający, smaczny i delikatnie słodki :). Wypróbowany już kilka razy. W zasadzie to czeka w kolejce do opublikowania na blogu już kilka miesięcy (na facebooku i innych platformach już się pojawił, nawet wygrał w dwóch konkursach), od wakacji (co widać na zdjęciu), idealnie nadaje się na ciepłe dni. Mam nadzieję, że przepis jest jasny - przygotowanie go jest naprawdę proste!
Napój ma tylko jedną wadę (przynajmniej wg mnie) - po ugotowaniu nie może zbyt długo stać, trzeba od razu ją podać, inaczej się zacznie zlepiać w jedną grudkę (nawet jeśli będzie czymś zalana). Tak więc nie można przygotowywać jej za dużo. Oczywiście taka tapioka po sklejeniu się też jest pyszna, można z niej zrobić deser, czy sałatkę ale do napoju już jej nie wykorzystacie.

To by chyba było tyle w tym temacie...?
Pozdrawiam, Cottie

środa, 25 stycznia 2012

To może ryż?

Znacie tę sytuację, kiedy wracacie do domu po zajęciach, czy pracy, strasznie głodni bo śniadanie było dawno a rano nie było czasu na przygotowanie przekąski? Ja znam, dość często ją przeżywam. W takich momentach potrafię odkryć niesamowite pokłady kulinarnej kreatywności (zwłaszcza jeśli lodówka dodatkowo świeci pustkami). Dzisiaj planowałam po powrocie do domu zrobić słoneczne risotto Roślinożerki (bardzo je lubię, robiłam kilka razy - idealnie mi pasuje), jednak... 'coś poszło nie tak' i zaczęłam kombinować. Uwielbiam to!

Dzisiejsze danie jest nie tylko smaczne i szybkie ale także bogate w wiele aminokwasów, których organizm nie jest w stanie sam wyprodukować i musi je przyjmować z pożywieniem (czyli aminokwasów egzogennych). I tak dzięki użyciu kotletów sojowych wzbogacamy danie o tryptofan, walinę i fenyloalaninę, fasola zapewnia nam lizynę i metioninę, kukurydza dodaje izoleucynę i metioninę, natomiast ryż uzupełnia tryptofan. 6 na 8 aminokwasów to ładny wynik :). A można je jeszcze podrasować ziarnami sezamu (treonina, tryptofan) i słonecznika (tryptofan), dodać trochę orzechów włoskich (fenyloalanina)i będzie prawie komplet :)


Ryż ze smażonymi przysmakami (dla 2-3 osób lub obiad na 2-3 dni ;D)
Składniki:
2 torebki ryżu
6 kotletów sojowych
kukurydza z puszki (około 4-5 łyżek)
czerwona fasola z puszki (3-4 łyżki)
brzoskwinie z puszki (4 połówki)
oliwa lub olej
przyprawy (kostki bulionowe, kurkuma, przyprawa do ziemniaków, przyprawa do gyrosa, pieprz cytrynowy, papryka słodka)
[ewentualnie sezam, siemię lniane, słonecznik, orzechy, ananas] 
Przygotowanie:
 W dwóch garnkach zagotowujemy wodę: do jednego wrzucamy kostki bulionowe i dodajemy kotlety sojowe, do drugiego sól i ryż. Gotujemy pod przykryciem około 15 minut na lekkim ogniu. Do miski wrzucamy kukurydzę i fasolę, płuczemy dokładnie, brzoskwinie kroimy na średnie kawałki. Po około 15 wyjmujemy kotlety z wody i kroimy na mniejsze kawałki, natomiast 1/2 szklanki powstałego bulionu zostawiamy, resztę wylewamy. Odsączamy ryż. Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy na nim kotlety, następnie dodajemy kukurydzę i fasolę, przyprawiamy. Po chwili dodajemy pozostawiony bulion i dusimy kilka minut na niedużym ogniu. Na koniec dodajemy brzoskwinie i zostawiamy całość na ogniu jeszcze przez 4-5 minut, często mieszając. Wykładamy ryż na talerz, na wierzchu rozkładamy potrawkę.

Jutro rano dodam do pozostałej potrawki jeszcze jedną brzoskwinkę, dołączę ananasa, siemię, słonecznika, orzechy włoskie i laskowe, dosypię pozostały mi ryż i wszystko razem podsmażę na patelni, wrzucę do pojemnika i wezmę na uczelnię na obiad :).

Wiem, zdjęcie wygląda fatalnie ale obecnie nie mam lepszego... Przepraszam!

Pozdrawiam, Cottien

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Noworocznie i tortowo

Minął grudzień, nadszedł Sylwester i Nowy Rok... Jak wrażenia? :) Sylwester udany, spędzony we właściwym, wymarzonym gronie? Mam nadzieję, że tak :).
Ja bawiłam się wybornie- byłam u przyjaciela na imprezie domowej, w gronie bliskich mi osób, przyjaciół :). Dodatkowo, organizator miał też niedawno urodziny, więc wymyśliliśmy mu drobny prezent :). Oto on:
Tort przygodowy, cytrynowo - malinowy

Składniki:
Na Ciasto (inspirowane babeczkami waniliowymi):
2 szklanki mleka sojowego
2 łyżeczki octu winnego
3 szklanki białej mąki
4 łyżki mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki proszku do pieczenia (ale można więcej, bądź dodać dodatkowo sodę)
2/3 szklanki oleju roślinnego
1 szklanka cukru
1 buteleczka aromatu cytrynowego
Na krem: (bardzo przygodny ale za to bardzo smakował wszystkim, ponoć smakuje jak Skittlesy!)
Krem tortowy śmietanowy o smaku malinowym Dr. Oetkera
trochę ponad szklanka mleka sojowego
1/2 kostki margaryny
4-6 łyżek mąki ziemniaczanej
Na masę plastyczną: (dostałam kiedyś przepis od przyjaznej duszyczki, dziękuję Ci :])
1/2 kostki margaryny
1 szklanka wody
25 dkg mąki pszennej
1/2 kg cukru pudru (ja zużyłam trochę mniej a przez to masa nie stawała się zupełnie twarda, nawet po długim czasie)
barwniki spożywcze (u mnie ten i zwykłe kakao)
Przygotowanie:
1. Dzień przed pieczeniem ciasta przygotowujemy masę plastyczną.
W garnku gotujemy margarynę z wodą (nie przestraszcie się, będzie mocno pryskać i pyrkać, miejcie pokrywkę do garnka w pobliżu). Kiedy wrze - dodajemy mąkę i dokładnie mieszamy. Prażymy jeszcze chwilę a następnie zdejmujemy z ognia i zostawiamy na trochę do ostygnięcia. Kiedy masa będzie już letnia albo zimna przystępujemy do wgniatania cukru w masę (tak jak mąkę w za rzadkie ciasto), dobrze jest to robić na jakimś blacie. W trakcie wprowadzania cukru pudru możemy podzielić naszą masę na kilka części i do każdej dodać wybrane barwniki. Ja podzieliłam na trzy: dwie duże i jedną małą - jedna została w swoim kolorze, drugą zabarwiłam na cielisty kolor, trzecią małą zabarwiłam kakao (wgniatałam je jak wcześniej cukier puder). Kiedy nasza plastelina jest gotowa wkładamy ją do foliowych torebek i wstawiamy do zamrażalnika.
2. Pieczemy ciasto.
Mieszamy mleko z octem i odstawiamy na 5 minut. Po tym czasie dodajemy pozostałe składniki i miksujemy. Przelewamy do formy wyłożonej papierem, bądź posmarowanej olejem i wkładamy do piekarnika nastawionego na 180 stopni i pieczemy około 30-40 minut (pod koniec pieczenia sprawdzamy patyczkiem). Kiedy będzie już upieczone odstawiamy do ostygnięcia.
3. Przygotowujemy krem do nadziania ciasta (np. w trakcie pieczenia ciasta).
Miksujemy w wysokiej misce mleko, następnie dodajemy opakowanie 'kremu tortowego śmietanowego Dr. Oetkera" i 4-5 łyżek mąki ziemniaczanej, cały czas miksując. Przelewamy wszystko do garnka, włączamy ogień pod nim i cały czas miksując (na małych obrotach póki jest rzadkie, kiedy gęstnieje możemy zwiększyć obroty) zagotowujemy masę. Kiedy będzie już bardzo gęsta zestawiamy z ognia i odstawiamy do ostygnięcia. Kiedy krem będzie zimny do wysokiego naczynia wkładamy margarynę i cały czas miksując dodajemy po łyżeczce masy malinowej. Gotowe.
4. Składamy wszystko "do kupy".
Ostudzone ciasto kroimy dużym nożem na 2 płaty, górny odkładamy na bok, dolny smarujemy grubą warstwą masy malinowej, przykrywamy z powrotem ciastem. Teraz następuje moment dekoracji. Ja zrobiłam tak:
  • z niebarwionej części zrobiłam pokrycie tortu - rozwałkowałam ją na papierze do pieczenia i położyłam ładnie na torcie, ucięłam to co wystawało i ładnie wygładziłam.
  • z cielistej części uformowałam ciało kobiety
  • z brązowej części ulepiłam detale: włosy, włoski, oczy itd.
Ciasto zdecydowanie zaskoczyło, ucieszyło i rozbawiło całe towarzystwo, nie wspominając o solenizancie, któremu szczęka opadła do ziemi a oczy wyszły na wierzch i przybrały rozmiary spodeczków :D.

Przepraszam za jakość zdjęć ale chodziło mi tylko o pokazanie co znajduje się na cieście, co ulepiłam, poza tym miałam bardzo mało czasu a to nie sprzyja niczemu. Nie zdziwi Was chyba to, że na zdjęciu ciasto wygląda dużo gorzej niż w rzeczywistości?

Mam nadzieję, że podoba się Wam pomysł i wykonanie - wspięłam się tutaj na szczyty moich zdolności plastycznych (dość niskie te szczyty...), dodatkowo był to mój pierwszy raz, nigdy wcześniej nie robiłam ani tortu, ani takich ozdób. Myślę, że w danych okolicznościach całość jest całkiem udana :).

Swoją drogą cała gawiedź, znająca mnie już ładnych parę latek, nie mogła uwierzyć, że to ciasto nie ma jajek, mleka i innych produktów odzwierzęcych, cały czas dopytywała! :D

No dobrze, a teraz życzę Wam udanego Nowego Roku! Niech 2012 będzie tysiąc razy lepszy niż wszystkie poprzednie lata razem wzięte, żeby sprzyjało Wam szczęście, żebyście spełniali swe marzenia (polecam bardzo ten sposób, sama się w to pobawię jeśli nie dopadnie mnie znowu słomiany zapał ;P), żeby wszystko szło Wam jak po margarynie (;P) i w ogóle dużo radości :)

Pozdrowienia w Nowym Roku, Cottie