Witariańska dieta poszła tymczasowo w kąt i ustąpiła potrzebie zużycia kilku przeterminowanych, bądź bliskich przeterminowania produktów. Tak więc nastąpiło (i nastąpi jutro) czyszczenie lodówki.
Tak jak napisałam na facebookowym profilu, zjadłam dziś Cielaczka. Oczywiście chodzi o ciasto o takowej nazwie ;). Przepis znalazłam w starym, nauczycielskim dzienniku (lata '70, bądź '80), do którego babcia i mama wklejały, bądź wpisywały różne notatki, wycinki z gazet z najróżniejszymi daniami, czy przydatne kulinarnie uwagi. Większość potraw z zeszytu jest oczywiście przypisana diecie 'tradycyjnej', jednak bardzo często sięgam po nie jako inspirację, wiele przepisów zweganizowałam. Tak było z moim dzisiejszym ciastem.
"Cielaczek"
Składniki:
Na ciasto:
2 szklanki mąki (u mnie 1,5 sz. zwykłej pszennej, 0,5 sz. razowej pszennej)
1 szklanka cukru
3/4 szklanki oleju
1 szklanka mleka sojowego (najlepiej chyba waniliowego ale w sumie każde będzie pasować)
3 łyżki kakao
2 łyżki dżemu (które ja pominęłam)
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Na masę 'serową':
1/2 kg tofu
1/2 szklanki oleju
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
1 szklanka cukru
cukier waniliowy (także pominięty, zdecydowanie na +)
odrobina mleka sojowego (2-3 łyżki?)
Przygotowanie:
Składniki na ciasto umieszczamy w jednym naczyniu i miksujemy na jednolitą masę.
Tofu z cukrem i mlekiem zmiksować na jak najdelikatniejszą masę, utrzeć następnie z mąką i olejem.
Ciasto wlać do wysmarowanej tłuszczem formy (najlepiej tortownicy o niezbyt dużej średnicy), na wierzchu układać łyżką plamy masy z tofu, tak aby przypominały łaty tytułowego cielaczka.Wstawić do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika na około 40 - 50 minut.
Dodam, że masa z tofu wyszła mi trochę za rzadka, dlatego 'rozlała' mi się na prawie cały spód, który ładnie wyrósł przy brzegach, w efekcie... powstała taka jakby czekoladowa miseczka z białym kremem. Trochę inaczej wygląda to od oryginału ale smakuje nieźle :).
Ciasto oceniam na... 3+ / 4=?
Poza tym ugotowałam ponownie moją ulubioną zupę (o której pisałam już tutaj), również w ramach zużywania resztek/produktów po terminie. Podawałam ją sobie dzisiaj z uszkami polsoi z tofu wędzonym, które właśnie kończyły swój żywot...
Jutro jeszcze dopiekę do zupy paszteciki z czerwoną soczewicą adaptowane z przepisu Margety.
I w prezencie jedno zdjęcie z któregoś z kolei posiłku RAW
I na koniec, mam maleńką prośbę. Jeśli kiedykolwiek zrobicie którykolwiek z zaprezentowanych u mnie przepisów napiszcie o tym, czy w komentarzu, czy nawet mailu. Powiedzcie, czy coś zmieniliście, czy Wam wyszło, może macie jakieś sugestie, które poprawiłyby danie? A może znaleźliście fajny przepis i wydaje się Wam, że może mi się spodobać, śmiało ślijcie, wypróbuję z przyjemnością :).
Pozdrawiam sennie, Cottie.
PS. Potrzebna mi nocna nagrywarka myśli, ma ktoś namiary na dobrego wykonawcę?
aż ślinka kapie do tego cielaczka...... w moim mieście nigdzie nie można kupić tofu ...:))
OdpowiedzUsuń<3
Takiego "cielaczka" to ja chętnie zjem. Bo tego co ma oczy i ogon to już nie :-)
OdpowiedzUsuń~vegejustyna, jak to nigdzie?! Tak ZUPEŁNIE NIGDZIE?!
OdpowiedzUsuń~Joanna, to zapraszam do wypróbowania ewentualnie do mnie, na poczęstunek ;P.
Pozdrawiam :)
ta nazwa dość nieapetyczna powiem szczerze... Ja bym wymyśliła coś innego.
OdpowiedzUsuńa poza tym 1/2 kostki tofu nie za wiele mówi, bo ja np. używam takiego 450 g
ale pomysł na samo ciasto fajny :)
~Maddy, wiesz, to nie jest oryginalnie moje ciasto, więc jakoś nie pasowała mi zmiana nazwy... Jakby ktoś zmienił trochę moje danie i nadał mu inną nazwę to nie wiem czy bym była zadowolona...
OdpowiedzUsuńAle tam jest '1/2 KG tofu', to 500 gram już da się odmierzyć ;).
A powiedz, co to za kostki 450 gramowe, nigdy takich nie widziałam w sklepach? :)
Pozdrawiam, Cottie :)
Cottie no nigdzie :)
OdpowiedzUsuńniby miasteczko ale chyba na niby ;)
~Vegejustyna, jestem w totalnym szoku!
OdpowiedzUsuńooo, ponieważ jestem gościem na Twoim blogu od niedawna - tej zupy jeszcze nie widziałam. Spróbuję napewno i wtedy napiszę o tym. Trick z cytryną koniecznie do wypróbowania.
OdpowiedzUsuńNie jestem wegetarianką, ale mocno ograniczam mięso. Kto wie, może kiedyś mi się mięso zupełnie odwidzi.
Pozdrawiam
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
~mnemonique, za zupa jest wyśmienita - odurzyła mnie swoim smakiem (a żadnych 'ziółek' nie dodawałam ;P). Co do cytryny to przy pierwszym gotowaniu spróbowałam i... sama nie wiem, czy zauważyłam różnicę (poza kolorem, ten naprawdę mocno się zmienił). Teraz gotowałam bez cytryny i w sumie smakuje równie dobrze ;). Ale polecam wypróbowanie, można odkryć coś nowego :D.
OdpowiedzUsuńCo do mięsa to polecam odwidzanie ;). Człowiek czuje się o niebo lepiej :).
Do Maddy: A mnie się właśnie podoba ta nazwa, brzmi jakoś słodko,a patrząc na to ciasto skojarzenie z krówką nasuwa się samo:) przecież nie będziemy zamieniać nazwy gołąbków tylko dlatego że jest odzwierzęca:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, fajny blog, praktyczne przepisy
Basia
~Anonimowy, mam podobne zdanie ;).
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
Hej ! Wygląda przepięknie ,przesuper ,przesmacznie i wogóle musze to zrobić !
OdpowiedzUsuńUwielbialam serniki jak bylam wegetarianką i wlasnie chyba tego najbardziej mi brakuje dlatego Tofu mnie w tej sytuacji ratuje :D:P hehe zrobie i sama zjem nikomu nie dam :D
Dziękuje Ci i ściskam :)
Anonimowa, cieszę się, że Ci się podoba :).
OdpowiedzUsuńJa lubię tofu dlatego, że można go używać do wszystkiego - zrobić pyszną tofucznicę, dać do ciasta, zrobić kotlety, opanierować i usmażyć - rewelacyjna rzecz :).
Ze mną mogłabyś się podzielić ;)
To ja dziękuję :)