Przez edysqę (nie jestem pewna czy dobrze odmieniam ^^') i jej sałatkę zaczęłam bardziej bawić się z warzywami. Dziś na śniadanie była właśnie taka wypasiona wersja, którą zrobię też na obiad, dla rodziców.
Uznałam, że im więcej smacznych składników tym lepiej, więc użyłam sałatę lodową, sałatę karbowaną zieloną i ciemną, papryki czerwoną i zieloną, cebulę (lub szczypiorek), kukurydzę z puszki, ogórka świeżego, pomidory, olej i przyprawy (sól, pieprz, paprykę słodką, przyprawę do sałatek). Do mojej wersji dodałam też ziarna słonecznika i siemienia lnianego.
Jak na złość, kiedy jestem na diecie witariańskiej mam multum pomysłów na dania pieczone (przerobiłam wegetariańskie ciasto na wegańskie i chciałabym sprawdzić, czy się uda :D), smażone, gotowane (Wojtek marudzi o zupę cebulową z pasztecikami)... Do tego mama kupiła rzodkiewkę z ślicznymi liśćmi i te aż się proszą o zrobienie z nich czegoś dobrego ^^;. A wczoraj zrobiłam kolejne dango, tym razem z mąki ryżowej kleistej. Zrobiłam je podobnie jak z mąki ryżowej zwykłej jednak w smaku wyszły gorzej (wg mnie przynajmniej, Wojtkowi jak zwykle smakowały... ;P) ALE nie wiem, czy zależy to od mąki, czy od rozmiaru (małe gotuje się krócej, duże dłużej albo z jakimiś specyficznymi wymogami? teoretycznie nic o tym nie słyszałam). No, nieistotne, niedługo zrobię jeszcze dango i zobaczę :D.
A teraz wyjaśnię o co chodziło mi z uzależnieniem... Otóż zauważyłam, że prawie non stop, kiedy tylko mogę siedzę na bloggerze, przeglądam wpisy innych, komentuję, przeglądam zdjęcia, szukam czegoś... To już zaczyna się robić niepokojące... :P Ale nie ukrywam, straszną frajdę sprawiają mi rozmowy z innymi bloggerami, wszystkie komentarze...
Poza tym, chciałam Wam opowiedzieć o Zuźce :P. Jest to moja koleżanka z czasów gimnazjum, utrzymujemy trochę kontaktu, głownie internetowo, gdyż ona aktualnie studiuje w Krakowie. Ostatnimi czasy gadamy coraz więcej, głównie o gotowaniu, wymieniamy się przepisami, sugestiami, umawiamy na wypróbowywanie różnych dań, zakupy. Zuza jest bardzo otwarta na kwestię weganizmu (jak mało kto z moich znajomych, naprawdę), choć sama (póki co ;P) weganka nie jest. A teraz jeden wycinek z naszych rozmów ;P.
A tak na sam koniec już zapraszam do głosowania na mnie w konkursie na Miss wegetarianizmu/weganizmu. Jeśli komuś podoba się przypadkiem moje zdjęcie to proszę o głos, bardzo mnie ucieszy jeśli okaże się, że nie głosowała na mnie wyłącznie rodzina :P.
Pozdrawiam, Cottie
O niee, mogłaś chociaż udawać, że tam nie było przekleństw.
OdpowiedzUsuńZastąpić je jakimiś kwiatkami... albo soją. . .
:D
~Zuzoid, chcesz zhańbić Wszechobecną Soję?!?! Powinnaś przed nią na kolana padać! :D
OdpowiedzUsuńO Matko i Córko kupuję tekst z tym kamienie.. k...
OdpowiedzUsuńchociaż staram się nie przeklinać ;) , ale czasem pytania mięsożerców mam ochotę zbić czymś podobnym
Cottie uśmialąm się do lez :) Pozdrów koleżankę :)
Ściskam <3
Ja w rozmowie na temat weganizmu też nie przeklinam, choć też mam ochotę ;P
OdpowiedzUsuńA Zuzoid już przeczytała pozdrowienia i podziękowała już przeze mnie, więc przekazuję ;).
No patrzcie, a ja takich hamulców nie mam.
OdpowiedzUsuńAż mi wstyd.
...
Chociaż do niektórych to jest jedyny sposób na dotarcie z przekazem...
jak czytam twoje posty, to mam wrazenie ze masz jakies 11 lat, serio. i to raczej nie jest komplement...
OdpowiedzUsuń~Zuzoid, już widzę, jak jest Ci wstyd ;P.
OdpowiedzUsuńAle wiesz, zdarzają się też nienormalni weganie, którym też nie da się czasami czegoś przetłumaczyć ;P
~Anonimowy, przykro mi, że odniosłeś takie wrażenie, mimo wszystko dziękuję za krytykę i polecam się na przyszłość.
Pozdrawiam, Cottie