Piernik - moje ulubione ciasto chyba... Dlatego posłużył jako tort z okazji moich 6. urodzin.
28.03.2005 - mój pierwszy dzień bez mięsa i ryb
kwiecień 2007 - rezygnacja z jajek
luty 2011 - przejście ostatecznie na weganizm
Składniki:
4 szklanki mąki
2 szklanki mleka roślinnego
1,5 - 2 szklanki cukru
kostka margaryny
1,5 - 2 łyżeczki sody
3 łyżki kakao
opakowanie przyprawy do piernika
opakowanie przyprawy do piernika
słoik dżemu
Przygotowanie
Margarynę rozpuszczamy w garnku (nie pozwalamy, żeby się zagotowała), następnie studzimy.
W misce mieszamy wszystkie składniki mikserem (ostudzoną margarynę też).
Pieczemy w wysmarowanej tłuszczem blaszce przez 45-60 minut w około 180 -200 stopniach.
2191 dni temu udało mi się zmienić moje życie na lepsze! Kroczek po kroczku - idę w stronę czegoś wielkiego, mocnego... Wspaniałego...
(tak, spóźniony post o jeden dzień)
Ani trochę radośnie, Cottie
PS. Zdjęcie średnio udane, robione w pośpiechu
PS. Zdjęcie średnio udane, robione w pośpiechu
Nie rozumiem dlaczego ani trochę radośnie???? Przecież robisz super rzecz! Mi to daje wiele radości codziennie. Takiej, wiesz, ze środka. To jest super.
OdpowiedzUsuńżyczę Ci wiele uśmiechu!!!
Pozdro. Keep it green!
Samo w sobie gotowanie jest cudowne i uwielbiam to robić, tylko szkoda, że nie mam z kim się dzielić moją radością i zabawą. Jedyna osoba, która jako tako znosi moje 'wybryki' kulinarne to mój chłopak, rodzina tylko narzeka... To naprawdę wszystko psuje a przecież każdy potrzebuje wsparcia, akceptacji i zrozumienia...
OdpowiedzUsuńA tutaj, na blogu, jak widzisz generalnie pustki, z rzadka ktoś napisze komentarz...
Tak więc dziękuję, że się odezwałaś, każdy wpis pod postem mnie cieszy :)
Pozdrawiam
Ale, ale. Nie smutkuj mi tu. Jesteś raczej świeżą blogerką, wszystko przed Tobą. Szkoda, że nie ma zdjęcia piernika, bo zapowiada się miło.
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że Twoi bliscy przestaną w końcu patrzeć na Ciebie dziwnie znad kotleta. Na to, że weganizm uznawany jest za wydziwianie, składa się dużo spraw. Jestem przekonana, że sami weganie też nie są tu bez winy - nie raz słyszę, jak nadymają balon ideologii i gdyby mogli odseparowaliby się całkiem od "trupożerców", "padlinożerców" itd. (jak zwał, tak zwał, nie lubię tych określeń. Dodają do weganizmu niepotrzebny balast w postaci różnej ezoteryki, wiary w niewiadomoco. I potem ludzie to słyszą i może gotowi uwierzyć, że np. odbieramy fale mózgowe delfinów.
A to jest prosta sprawa. Nie jemy zwierząt i to nic takiego niezwykłego. Według mnie, to potrzeba czującego serca i myślącego mózgu (nie twierdze, że nie-weganie ich nie posiadają, lub nie używają, ale mam prawo mówić tylko o swoim przypadku). Poza tym mamy plany, marzenia, IQ niskie albo wysokie, jesteśmy optymistami albo pesymistami, ludźmi różnych wyznań, orientacji politycznych, seksualnych itd. Nie żadni kosmici, tylko ludzie, jak inni. Po prostu nie jedzą innych zwierząt. Trochę trzeba się pogimnastykować, żeby to wszyscy zrozumieli.
Jeśli Cię to pocieszy, moja mama jest na diecie Dukana. Lekko nie jest.
Co zaś do radości, to ona nie płynie nawet z samego gotowania, czy jedzenia (nawet!!). Tylko z tego, że życie jest naprawdę dobre. Naprawdę dobre.
Wygląda rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńWiesz ja często korzystam z Twojego bloga ale często przyznajde się bez nicia - nie komentuje bo robie to bardzo rzadko - naprawdę ale Twoj blog jak inne wgeanskie są wielka inspiracją dla mnie i nie tylko więc wierz mi naprawde warto i ciesze się , że to robisz :)
a jesli chodzi o rodzinę to wiem jak to jest u mnie prawie wszyscy nie doceniaja tego co robie dla nich,sami od siebie nie daja a i tak wiecznie im nie dogodzi
no niestety nie zawsze w rodzinie jest szacunek,akcpetacja i zrozumienie ale trzeba isc przed siebie bo swiat nie konczy się na rodzinie i napewno tam gdzies sa ludzie ktorzy są wporzo :] bużka