No i znowu święta... Czas wzmożonego gotowania!
Ostatnio nie
mam okazji do przyrządzania nowych dań, ciągle jem wypróbowane potrawy
albo takie, które nie nadają się do opisania na bloga, bo każdy jada je
na co dzień, nic odkrywczego. A jak już coś ciekawego zrobiłam to nie
mogłam się zebrać za opisanie tego... I tak dni mijały aż okazało się,
że ostatni post na blogu napisałam dwa i pół miesiąca temu...
Czas
się przełamać. Z tej okazji przepis na przepyszne ciasto, chyba
najlepsze jakie do tej pory jadłam. Dziwna sprawa z tym przysmakiem.
Robiłam je wielokrotnie ale tak jakby dopiero wczoraj, po ponownym
przygotowaniu, dotarło do mnie jakie jest przepyszne... No nieważne.
Herbaciany przysmak - wilgotny, b. słodki (choć z nie taką znów dużą ilością cukru), lekki i moooocno owocowy!
Składniki:
2 szklanki posiekanych bakalii (ja użyłam mieszanki keksowej + orzechów laskowych, włoskich i moreli suszonych)
2 szklanki mocnej herbaty (np. czarna z trzech torebek, długo parzona)
2 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 szklanka cukru (można mniej, dużo mniej)
[2 łyżki mleka sojowego]
olej
Przygotowanie:
Owoce
namoczyć przez kilka godzin w mocnej herbacie. Po tym czasie do
owoców z herbatą dodać pozostałe składniki i zmiksować. Przelać do
nasmarowanej olejem formy i piec przez około 50 minut w temperaturze
około 180 stopni. Po ostygnięciu można polać lukrem, np. cytrynowym ale
bez jest równie pyszny :)
Ja zrobiłam mały błąd, bo wlałam wszystko do sporej, prostokątnej blaszki - ciasto jest teraz niziutkie. No ale cóż, keksówka jest zajęta teraz przez najlepszy pasztet jaki kiedykolwiek jadłam ;)